Wielki Mur Chiński został zbudowany w różnych okresach, od czasów dynastii Qi (476-221 p.n.e.) do dynastii Ming (1368-1644). Był on zbudowany z kamienia, cegieł, drewna i innych materiałów, a jego długość wynosiła ponad 20 000 kilometrów. Mur ten został zbudowany w celu ochrony granic Chin przed inwazją z północy. Zadzwoń: 22 451 00 00Napisz do nas. Poniedziałek-piątek: 09:00-21:00. Sobota: 10:00-14:00. Niedziela: 12:00-20:00. Szukasz super wycieczki Wielki Mur Chiński. Porównaj je na Fostertravel.pl i wybierz najlepszą dla siebie. Choć nie musi tego robić, Zhang Yimou raz jeszcze pokazał, że jest prawdziwym czarodziejem kina. "Wielki Mur" odwołuje się do dziecięcej wrażliwości, która wciąż tkwi w dorosłych widzach. Jest to wielka oda na cześć ludzkiej wyobraźni, pokarm bogów, dzięki któremu marzenia z dzieciństwa ożyły na naszych oczach. Całość, wraz z bocznymi odgałęzieniami, liczy co najmniej 21000 km i wiedzie grzbietami pasm górskich na wysokości ok. 1000 m n.p.m. Wielki Mur Chiński jest największą budowlą wzniesioną kiedykolwiek przez człowieka. Służył on jako wał obronny przed obcymi plemionami koczowników, które chciały wtargnąć do Chin. * Wielki Mur Chiński – hasło dotyczące chińskiego zabytku o tej nazwie. 0 kontakty . Unionpedia jest koncepcja lub sieci semantycznej mapie zorganizowane jak encyklopedii lub słownika. Wielki Mur Chiński, czyli mur nieskończonych obaw. Jednak dopiero ok. III wieku p.n.e. pierwszy cesarz Qin miał zlecić budowę „Muru 10 000 Li” (Muru Nieskończoności). Miał on ochraniać północną część kraju przed najazdami ludów koczowniczych z Wielkiego Stepu. . Kategorie produktów Dostawa: Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności sprawdź formy dostawy Ocena: Kod EAN: 9781553416012 Kod produktu: 5159 Opis Wodoodporny plan miasta Pekin w skali 1:23 000 wraz z mapą samochodową Wielkiego Muru Chińskiego w skali 1:280 000. Na jednej stronie mapy ukazano Wielki Mur Chiński, zaznaczono także te obszary muru który popadł w ruinę albo całkowicie zniknął. Na drugiej zaś stronie znajduje się plan Pekinu. Jest on obowiązkowym punktem do zwiedzania dla wszystkich turystów odwiedzających państwo środka. Na schemacie komunikacji miejskiej uzupełniono linie metra. Dane techniczne skala 1:23 000 / 1:280 000 język angielski rodzaj okładki miękka, wodoodporna wymiary 10 x 25 cm Koszty dostawy Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności Zaloguj się Waluty Wybierz walutę Wielki Mur Chiński ma długość 2400 kilometrów, jest największą budowlą wzniesioną kiedykolwiek przez człowieka. Ciągnie się on od miasta Ciajükuan (Jiayuguan) u północnego podnóża gór Nan-Szan na wschód do miasta Szanhajkuan (Shanhaiguan) nad Morzem Żółtym. Wielki Mur Chiński ma długość 2400 kilometrów, jest największą budowlą wzniesioną kiedykolwiek przez człowieka. Ciągnie się on od miasta Ciajükuan (Jiayuguan) u północnego podnóża gór Nan-Szan na wschód do miasta Szanhajkuan (Shanhaiguan) nad Morzem Żółtym. Poza głównym murem obronnym istnieje wiele murów biegnących równolegle do głównego lub otaczających określone miejsca. Pierwsze fragmenty muru powstały w VI wieku Ochraniały one chłopów pracujących na polach przed atakami plemion nomadów. W III wieku za panowania Pierwszego Cesarza zjednoczonych Chin Cin Szy Huangti (Qin Shihuangdi) rozpoczęto poważne prace budowlane. Za ponowanie Pierwszego Cesarza w pracach budowlanych brało udział około 300 tysięcy żołnierzy i 500 tysięcy chłopów. W późniejszym okresie w pracach uczestniczyło 1,8 miliona przymusowych robotników, głównie więzniów i chłopów, z których tysiące zmarło w czasie pracy. Wielki Mur Chiński ma wysokość 5-10 metrów i szerokość 5-8 metrów. Co 100-200 metrów wznoszono wieżę obserwacyjną. Na całej długości muru jest ich około 20 tysięcy. Przez wiele lat mur spełniał swoją funkcje obronną, jednakże w 1211 roku wódz Mongołów Czyngis-chan najechał Chiny. Wielki Mur Chiński stanowi największą atrakcje turystyczną Chin. Każdego roku przyciąga on rzesze turystów, głównie w części na północny zachód od Pekinu. Oceń ten post [Wszystkie oceny: 1 Średnia: 5] Być w Chinach i nie zobaczyć jednego z cudów świata? Tak być nie może! Planując naszą podróż po Chinach uwzględniliśmy oczywiście jednodniową wycieczkę z Pekinu na Wielki Mur Chiński. Chcąc ominąć tłumy turystów postanowiliśmy nie wybierać się na najpopularniejszy fragment muru, Badaling. Zamiast tego zaplanowaliśmy wycieczkę na odcinku od Jinshanling do Simatai. Ten 10 km odcinek potrafi przyprawić o szybsze bicie serca i to nie tylko ze względu na piękne widoki. Jak dostać się na Wielki Mur Chiński? Opcje są dwie. Pierwsze z nich jest bardzo prosta: wykupujemy wycieczkę w hostelu/hotelu/agencji turystycznej i nie martwiąc się o nic dajemy zawieźć się na Wielki Mur Chiński. Druga opcja wymaga nieco więcej zachodu, większych zdolności do targowania się i zapisanego na kartce numeru autobusu. W planie mieliśmy dojazd komunikacją publiczną z Pekinu w stronę Jinshanling, przejście fragmentu muru do Simatai i stamtąd powrót do Pekinu. Na karteczce mamy zapisane, że wybieramy się na Mur Chiński do Jinshanling. Napotkani przy dworcu Chińczycy wymachują rękami i kierują nas we właściwą stronę. Wyruszamy autobusem ze stacji Dongzhimen, bilety w środku bez słowa sprzedaje nam Pani Bileter i Kontroler w jednej osobie. Po mniej więcej godzinie jazdy autobus gwałtownie zatrzymuje się pośrodku niczego, a Pani głośno krzycząc pokazuje nam drzwi. Wysiadamy lekko zdezorientowani, bo Muru Chińskiego to nie widać w promieniu przynajmniej kilku kilometrów. Dookoła nas tylko droga, puste pola, opuszczony przystanek i dwa samochody. Tak, te samochody czekają na nas! Ktoś zdążył dać im cynk, że na Mur Chiński jedzie grupa turystów (jest nas w sumie dziewięcioro), czyli jest okazja do zarobku. Teraz następuje swoisty taniec między nami a chińskimi kierowcami – oni rzucają swoją ceną, my swoją i tak się targujemy do skutku. Nie, wcale nie zamierzamy jechać za pół darmo, ale pierwotna cena jest przynajmniej dwukrotnie wyższa od tej rzeczywistej. Po 15 minutach zażartego machania rękami w końcu dochodzimy do porozumienia. Zawiozą nas do Jinshanling, a po kilku godzinach odbiorą spod Simatai i odwiozą na autobus. Sukces! W końcu po 1,5 godziny docieramy do Jinshanling. Z Jinshanling do Simatai Przed nami 10 kilometrowy odcinek muru do przejścia. Warto zabrać ze sobą wygodne buty i prowiant, bo pokonanie tej trasy to przynajmniej czterogodzinny i wymagający spacer. Miejscami podejścia są tutaj bardzo strome, a droga sama w sobie jest wyboista, głównie ze względu na odpadające cegły. Jeszcze zanim zaczniemy naszą wycieczkę możemy zrobić ostatnie zakupy (nieco tandetne pamiątki oraz przekąski i napoje) na tutejszych straganach. Po raz kolejny możemy się też przekonać o nieustępliwości chińskich sprzedawców – jedna z Pań upatrzyła w sobie w nas niezłe źródło zysku. Najpierw próbowała sprzedać nam pocztówki, potem butelki z wodą (a mieliśmy własny zapas). Kobieta była tak uparta, że zaczęła po prostu za nami podążać – najpierw po schodach na Mur Chiński, a potem dalej, trzymając się w niewielkiej odległości, w razie gdyby jednak naszła nas ochota na zakupy. W końcu, kiedy minęło już dobrze pół godziny od naszego pierwszego spotkania i widząc, że Pani ani myśli zrezygnować z wycieczki i będzie nam towarzyszyć do końca trasy, zakupiliśmy w iście promocyjnej cenie pamiątkowe kartki. Zadowolona z siebie odwróciła się na pięcie i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Teraz mogliśmy już jedynie podziwiać zapierające dech widoki. Dech zapierało nam też dość często od dużej liczby stromych schodów, ale było warto. Jak tylko okiem sięgnąć przed nami ciągnął się mur, przerywany co jakiś czas wieżami obserwacyjnymi. Pnie się w górę, w dół, skręca. I to aż po horyzont. I choć pogoda początkowo zupełnie nam nie dopisywała – dopadł nas jesienny chłód, a nad głowami ciężko wisiały chmury – to było to niesamowite przeżycie. Szczególnie mając na uwadze, jak wiele pracy i ludzkiego życia pochłonęła budowa tego muru. Mieliśmy też bardzo dużo szczęścia, bo na tym fragmencie Muru Chińskiego byliśmy praktycznie sami, po drodze spotkaliśmy jedynie dwie osoby oraz ekipę łatającą dziury w murze. I o to nam chodziło! Żeby uniknąć tłumu turystów i w spokoju, do woli kontemplować tą chwilę. Jeśli marzycie o takim właśnie doświadczeniu, to koniecznie wybierzcie właśnie ten fragment muru do odwiedzenia. Mniej więcej w połowie drogi, w jednej z wieży czekała na nas niespodzianka. Moi drodzy, otóż musieliśmy kupić bilety wstępu na Mur Chiński. Po raz drugi, bo pierwszy raz zapłaciliśmy za wstęp już w Jinshanling. Nie ma zmiłuj, przecież nie będziemy się wracać! Gdy powoli zaczęliśmy zbliżać się do Simatai w końcu zza chmur nieśmiało wyjrzało słońce. To była niesamowita wycieczka i jeśli kiedykolwiek będziecie w Chinach to absolutnie musicie tu przyjechać. To miejsce robi ogromne wrażenie! Cześć, po powrocie z Azji potrzebowałam chwili, aby ułożyć sobie w głowie to, co się wydarzyło. Jeszcze nie wiem, czy lubię ten kontynent. Do Japonii nie muszę już wracać (choć pewnie jak się taka okazja przydarzy, to nie odmówię), ale o Wietnamie nie mam jeszcze wyrobionego zdania. Tutaj możecie rzucić okiem, jaki był plan. I w związku z tym, że mam mnóstwo myśli w głowie i jeszcze więcej emocji, zacznę od przygody w Pekinie 🙂 O 5 rano pojawiliśmy się na lotnisku. Mimo tego, że przeczytałam wiele wpisów na blogach o tym, jak się dostać na Mur, nie było to proste. Przede wszystkim na lotnisku w Pekinie nie działa Wi-Fi. Można próbować się zalogować, czekać na kod, który przychodzi smsem, to po każdej próbie połączenia się z jakąkolwiek stroną czy aplikacją googlową zostaje się automatycznie wylogowanym. I cała zabawa zaczyna się od początku. Także z reguły pomocna wyszukiwarka google odpadła, google maps czy moje mapy również nie zadziałały. Chcieliśmy ściągnąć maps me, ale sklep z aplikacjami też jest google, więc nie działa. Próba pobrania lokalnej przeglądarki skończyła się fiaskiem, ponieważ wszystko jest po chińsku, więc nie znaleźliśmy też miejsca, gdzie można byłoby zmienić język. Na szczęście zrobiłam kilka screenów jeszcze w Polsce i na tym się opieraliśmy. Punkt 1 – zdobądź 24h wizę. No i zaczęły się schody. Najpierw obsługa lotniska kazała nam stanąć w najdłuższej kolejce na lotnisku. Po podejściu do okienka, powiedzieli, a w zasadzie pokazali, że powinniśmy być w kolejce obok -> Loty tranzytowe, Tajwan i jeszcze jakieś państwo, którego już nie pamiętam. Wydawało mi się to podejrzane, ale kazali, to staliśmy. W okienku otrzymaliśmy info, że powinniśmy pójść jeszcze bardziej w lewo, do kolejnej kolejki. Ciągnęła się na pół lotniska, ale nie mieliśmy wyboru – staliśmy. W pewnym momencie obsługa kazała 90% osób iść. Gdzieś. Pokazali kierunek. Go. Gdy się zorientowaliśmy, że chodziło im o kolejkę 1, wróciliśmy i tam poznaliśmy czteroosobową grupkę młodych ludzi z Łodzi, których przygoda ze zdobyciem wizy wyglądała bardzo podobnie, tylko w trochę innej kolejności. Zgadaliśmy się, że wszyscy mamy 15h i podobny plan – zobaczyć mur w Mutianyu na własne oczy. Razem raźniej pokonywać przeszkody, stawiane przez Chińczyków. Jak już udało nam się dotrzeć do okienka, okazało się, że powinniśmy wypełnić niebieską karteczkę, a nie żółtą, ale to już był nieduży problem. Z wizą w paszporcie (na szczęście jest darmowa) znaleźliśmy się wszyscy ponownie w kolejce nr 1. I finalnie zostaliśmy wpuszczeni ok. To jest jedyne słuszne miejsce, gdzie można zdobyć wizę na 24h. Nie dajcie się przegonić, nie bierzcie numerków. Stawajcie w kolejce i stójcie. Punkt 2 – dostać się do miasta. Czyli przejechać lotniskowym pociągiem z terminala T2E na T3C. Tam zaatakowało nas kilku taksówkarzy, którzy całą 6 zawiozą na mur i z powrotem za jedyne 200 CNY, czyli ok. 100 zł za osobę. Gdy zaproponowaliśmy 100 CNY (tyle mniej więcej wyniosła nas podróż w dwie strony za osobę środkami komunikacji), jeden z nich powiedział, że jesteśmy głupi i splunął z oburzeniem… To się nazywa gościnność. Punkt 3 – komunikacją miejską na mur. Przeszliśmy ogromną halę, na której jest zarówno kantor jak i bankomat, znaleźliśmy Airport Express bus i za 25 CNY od osoby dojechaliśmy do stacji Dongzhimen. Zajmuje to ok 30 minut. Wtedy tez mieliśmy okazję zobaczyć Chiny po raz pierwszy z bliska 🙂 Szału nie ma 😉 Następnie przesiedliśmy się do autobusu 916, którym planowaliśmy jechać do stacji Huairou – 12 CNY za osobę. Na szczęście jechała z nami grupka niemieckich turystów, z którymi był przewodnik, więc wiedzieliśmy, gdzie wysiąść. Kolejny punkt to negocjacje z taksówkarzami, aby zawieźli nas na miejsce. Udało się za 80 CNY za przejazd, czyli 13,3 CNY za osobę. Punkt 4 – Wielki Mur Chiński, zwany też Murem 10 Tysięcy Li Teraz już tylko kupujemy bilet za 120 CNY, który obejmuje również bus. Podjechaliśmy 5 minut i mieliśmy do pokonania już jedynie 1235 schodów. I powiem Wam, że było warto! Wielki Mur Chiński robi ogromne wrażenie. Gdy opuściliśmy Wielki Mur Chiński i zeszliśmy na dół w Polsce była 😀 Droga powrotna minęła nam bez większych problemów. Każdy zapamiętał jakiś szczegół i w 6 osób udało nam się ją bezproblemowo odtworzyć. Na lotnisku byliśmy 4h przed odlotem, więc jeszcze zdążyliśmy wspólnie zjeść obiad. Ekipa z Łodzi poleciała na Filipiny, a przed nami Wietnam. Trasa wędrówki liczyła ponad 4800 kilometrów, a wiodła przez jedne z najbardziej niegościnnych terenów na świecie. Tarka L’Herpiniere i jego przyjaciółka Katie-Jane Cooper szli przez 167 dni, pokonując do 48 kilometrów dziennie. Wyruszyli z gorących pustyń, gdzie temperatury przekraczały 40 stopni, zakończyli wyprawę w wysokich, zaśnieżonych górach w 35-stopniowym mrozie. Schudli w sumie o 38 kilogramów i stracili łącznie około 2,5 centymetra wzrostu - to skutek taszczenia dzień w dzień 30-kilogramowych plecaków. Zaledwie 1 proc. długości Wielkiego Muru udostępniono turystom. Reszta jest zniszczona, pogrzebana pod piaskami pustyni, zdewastowana przez amatorów tanich materiałów budowlanych… Na długich odcinkach drogi jedyną wskazówką dla wędrowców były więc niewyraźne cienie widoczne na zdjęciach satelitarnych. Katie-Jane Cooper dwukrotnie potrzebowała pomocy medycznej. Najpierw miała poważne problemy z układem trawiennym i była odwodniona, a jej towarzysz musiał przebyć wiele mil przez pustynię, aby dotrzeć do drogi i zatrzymać autobus pełen chińskich wieśniaków. Później potrzebowała jeszcze trzydniowego odpoczynku, gdy okazało się, że plecak zbyt silnie uciska jej kręgosłup. Tarka L’Herpiniere ma zaledwie 25 lat, ale jest już doświadczonym podróżnikiem i organizatorem wypraw, dotarł między innymi na Mount Everest i na oba bieguny. - Katie zaproponowała tę wyprawę pół żartem - mówi. - Nie miałem pojęcia, że to będzie aż tak trudne. Dopiero gdy zacząłem zbierać informacje na temat trasy, zorientowałem się, że nikt przed nami jeszcze tego nie dokonał. Wędrowcy - oboje pochodzą z Clayhidon w hrabstwie North Devon - zdobyli wszystkie potrzebne zezwolenia od władz chińskich z zastrzeżeniem, że nie wolno im spowodować żadnych zniszczeń muru. Wyprawę zaczęli na przełęczy Yumenguan na pustyni Gobi 1 października ubiegłego roku. Wędrowali przez wąwozy z piaskowca na wysokości niemal 3 tysięcy metrów, ubezpieczając się liną, później zeszli na 2 tysiące metrów, przechodząc przez góry na północ od Pekinu. W końcu dotarli do prowincji Liaoning, przeszli 300 kilometrów przez mokradła aż do gór na pograniczu Korei Północnej, gdzie - na wysokości około tysiąca metrów - Wielki Mur się kończy. - Najwspanialsze były spotkania z Chińczykami - mówi Tarka L’Herpiniere. - Okazali się niesamowicie gościnni, zapraszali nas do swoich domów. Jak na ironię, wyprawa nie objęła jedynego odcinka udostępnionego zachodnim turystom - bo to jedynie boczna odnoga Wielkiego Muru, położona na wschód od Pekinu.

mur chiński na mapie